Opis dojazdu i wejścia na najwyższy szczyt Serbii – Midżur (Midzjor, Midžor). Midżur ma 2169 metrów wysokości i jest też najwyższym szczytem Serbii.
Serbia – Midżur (Midzjor, Midžor)
OPIS (Wikipedia):
Midżur (bułg. Миджур, serb. Миџор – Midžor) – szczyt górski w zachodniej Starej Płaninie, na granicy bułgarsko-serbskiej, wysokość – 2169 m n.p.m. Najwyższy szczyt zachodniej Starej Płaniny oraz Serbii (bez Kosowa). Na północnych stokach Midżuru znajduje się źródło rzeki Łom.
Numer szczytu w/g wysokości korony europy: 21
Udokumentowana data wejścia: 01.05.2017 roku
Opis dojazdu oraz wejścia na szczyt:
Wejście i zdobycie najwyższej góry Serbii można wykonać zarówno od strony serbskiej jak i bułgarskiej. Szczyt ten jest łatwo dostępny i stosunkowo prosty do zdobycia. Z racji iż jest to góra Serbska to „atak” na nią wykonujemy od strony kraju macierzystego. Drogę na szczyt najlepiej rozpocząć od wioski Babin Zub. Do miejsca tego spokojnie dojedziemy samochodem. Na miejscu jest parking (trochę chaotyczny, ale bezpłatny). Nasza ekipa do parkingu w Babin Zub dojechała od strony drogi numer 221 (od północy). Z niej skręciliśmy na „białą utwardzoną drogę”. Powrót nastąpił już całkowicie drogą żółtą (222). Warto wybrać taką formę dojazdu, gdyż wspomniana „biała droga” prowadzi przez Gabrovnica, Tatrasnica i Janja. Są to bardzo urokliwe lokalne wsie. Droga przez nie może jest mało idealna, ale i tak z porównaniu z drogami np. Ukrainy czy Mołdawii jest całkiem dobrze. Finalnie drogi te i tak łączą się, a dojazd do Babin Zub jest wspólny. Na rozjeździe dróg stała „Serbska mobilna jednostka wojskowa”. Niestety nie udało nam się ich sfotografować.
Mijając skrzyżowanie pilnie strzeżone przez wojsko pniemy się do góry. Dojazd do Babin Zub jest dość przyjemną, miejscami wąską trasą górską. Widoki są bardzo zróżnicowane, przypominają trochę naszą Polską Pętle Bieszczadzką. W kilku miejscach trzeba mocno redukować biegi gdyż podjazdy są rzędu 8 – 12 %. Po dojechaniu na miejsce samochód możemy pozostawić poniżej Babin Zub (i na nogach przejść szosą) lub podjechać wyżej pod samo schronisko. Opcja dojazdu pod schronisko jest lepsza z tej racji, iż ten kawałek drogi nie jest ani ładny, ani widokowy. Po prostu szkoda na niego czasu.
Na miejscu jesteśmy w okolicy godziny 12. W planach mamy wejście na szczyt później zejście i dojechanie samochodem do Sofii stolicy Bułgarii. Czas – około 5-6 h na całość działalności górskiej. Po przepakowaniu sprzętu (głównie zmianie butów) zostawiamy samochód obok budynku schroniska i startujemy czerwonym szlakiem w stronę wyciągu narciarskiego. Dojście do wyciągu narciarskiego jest łatwe. Droga ubita, miejscami z plackami zimowego śniegu i wiosennego błota. Czas dojścia do pierwszego wyciągu wyniósł około 15 minut. Wtedy też kończy się las i zaczynamy wychodzić na otwarte odpowiedniki Bieszczadzkich Połonin.
Za plecami zostawiamy wyciąg narciarski wraz ze schroniskiem przy którym znajdują się pomarańczowe leżaki. Idziemy dalej naprzód. Szlak jest widoczny i bardzo klarowny. Pierwszy odcinek szlaku zaczyna delikatnie schodzić w dół po czym mocno zakręca w prawo. Następnie jest spore podejście do góry. Skalę podejścia widać dopiero na zdjęciu. Zyskujemy parę metrów. Za sobą zostawiamy wioskę Babin Zub.
Idziemy dalej szeroką równą drogą przez kolejne 15 – 20 minut bez pozyskiwania wysokości. Widoki urocze chociaż pogoda mogłaby być bardziej łaskawa. Z tej części szlaku powinno już być widać szczyt Serbii. Jednak nisko zawieszone chmury niweczą widok góry. Dochodzimy do drugiego stromego podejścia skąd wchodzimy w strefę mgły. Lewej strony Serbii nie widać. Droga z szerokiej „autostrady” przeradza się w wąski trawers.
Mijając wąski trawers dochodzimy do pól kwiatowych. Kwiaty te (krokusy) będą nam towarzyszyć do samego szczytu. U nas w Polsce w dolinie Chochołowskiej zadeptywane i zdominowane przez człowieka, tutaj wolne i żywe. Całość wygląda bardzo apetycznie, sielankowo. Po prawej stronie przebłyskuje nasz cel. Jednak samego szczytu nadal nie widać. Najwyższy szczyt Serbii cały czas jest w ukryciu chmur. Dalsza droga to powolny zakręt w prawo wraz z delikatnym podejściem do góry. Na szlaku jesteśmy sami, turystów spotykamy dopiero na samym szczycie i przy zejściu.
Miejscami na otwartej przestrzeni potrafi delikatnie wiać. W miejscach zakrytych dla odmiany przypieka słońce. Sama jednak droga jest bardzo przyjemna. Po lewej stronie grani znajduje się już Bułgaria. Co kilkadziesiąt metrów znajdują się też tablice informujące o strefie przygranicznej. Po drodze mijamy także drogowskazy informujące o naszym celu. Obecność mgły uniemożliwia oglądanie panoramy Bułgarii, jednak lekkie rozpogodzenia pojawiają się natomiast na stronie serbskiej.
Końcowe podejście po przejściu trawersu śnieżnego właściwej góry to odcinek o długości około 200 – 300 metrów zygzakiem kierujący się ku górze. Tutaj zdobywany końcowe metry wysokości. Jest to ostatnie agresywne podejście na szczyt. Tutaj z racji otwartej przestrzeni potrafi wiać. Tutaj też znajdują się jeszcze nie stopniałe pola śnieżne.
Szczyt osiągamy po około 2h 40 minut. Na szczycie z nami jest para z Serbii. Polaków tym razem nie spotykamy. Wykonujemy natomiast serię pamiątkowych zdjęć. Niestety widoki ze szczytu nie są bardzo obiecujące, a sama góra dość mocno skrywa swój wizerunek. Na szczycie jest pamiątkowy obelisk informujący o wysokości. Do niego przymocowane są elementy suwerenności i niepodległości państwa. Znajduje się też przy nim także pozostawiony podpisany but. W metalowej skrzyni znajduje się księga pamiątkowa w której umieszczamy wpisy dotyczące zdobycia góry.
Po zdobyciu szczytu i wykonaniu pamiątkowych wpisów w książkę wejść zaczynamy powoli schodzić w dół. 22 góra dla Radomia została zdobyta. Góra jak i kraj bardzo przyjemny. Będąc w Serbii koniecznie należy spróbować lokalnej kuchni. Kuchnia ta tak mi zasmakowała, iż jeżdżąc z Radomia do naszej Polskiej stolicy Warszawy zatrzymuje się w miarę możliwości na jedzenie w Karczmie Guca której właściciel – Goran idealnie gotuje i przyrządza serbskie specjały. Polecam !
Napotkane trudności:
- brak
Wymagany sprzęt:
- ubranie przeciwdeszczowe, przeciwwiatrowe
- wygodne, nieprzemakalne buty
- krem do opalania, okulary
- woda + jedzenie szturmowe
Koszty zdobycia szczytu:
- koszty dojazdu, paliwa (my dojechaliśmy samochodem z Radomia, po Serbii pojechaliśmy do Bułgarii na Musałe), zrobiliśmy prawie 4200 km (w sumie z Bułgarią). Z Radomia do Babin Zub wyszło około 1300 km
- koszty winiet (Austria, Czechy, Węgry, Bułgaria, autostrady w Serbii) – około 260 zł (wyjazd tygodniowy)
- nocleg w okolicy Belgradu – Pančevo, Guest House Boska, Serbia (apartament / mieszkanie) – 35 euro za 1 dobę (przy 5 osobach) – bardzo dobre warunki, bardzo miły właściciel
- koszty jedzenia, niższe niż w Polsce, jedzenie bardzo smaczne
Video wejścia:
Dane wejściowe:
Hej,gratulacje dla ekipy w walce o szczyty korony. Chcę podziękować za relację i przydatne informacje,tak się składa ,że we wrześniu planujemy zdobyć właśnie Midżur i Korab-jak sił starczy, to może jeszcze Zla Kolata wpisze się w nasz dziennik wypraw.
Super,że znalazłam Wasze opisy i piękne zdjęcia z wypraw. Pozdrawiam i sukcesów życzę w dalszych wyrypach.Pozdrawiam,fanka Bałkanów z Wrocławia.
Dzięki. Szukaj opisów Bałkanów pod koniec lipca. Pozdrawiam
Drobna ale istotna uwaga jesli chodzi o kolory szlakow turystycznych w Serbii, otoz wszystkie znakowane sa tak samo-na czerwono. Kiedy jest ich wiecej I sie krzyzuja oznaczone sa numerkami. Nalezy miec to na uwadze by nie pobladzic.
Dzień dobry,
nie mam samochodu 🙂 Podróżuję koleją i autobusami. Jak dojechać z Belgradu do wioski Babib Zub? Czy jeżdżą tam lokalne busy? Będę wdzięczna za info 🙂 Pozdrawiam. Agnieszka